Już naprawdę nie wypada dłużej się zachwycać, jaki ten Play ładny i cacany. Choć taki właśnie jest. Po 2015 r. –symbolicznie, ale jednak – ostatecznie zajmuje równoprawne miejsce pośród zasiedziałych graczy.
Nie ma co dywagować nad systemem liczenia kart SIM w Polsce, i czy Play rzeczywiście jest drugi na rynku, czy nie. Może nie jest, ale z pewnością w ciągu 8 lat osiągnął poziom zasiedziałych konkurentów. Challengerom to się rzadko zdarza. Wystarczy przejrzeć udziały rynkowe spółek Hutchisona, które startowały w kilku krajach w modelu zbliżonym do Playa. Free jeszcze szybciej zdobyło francuski rynek, ale zatrzymało się na poziomie Bouygues Telecom, które jest dwa razy mniejsze do większych graczy.
Czemu w Polsce stało się inaczej? Czy to niefrasobliwość konkurentów, czy silne wsparcie regulatora, geniusz zarządu, cierpliwość właścicieli, czy entuzjazm świeżego zespołu? Pytanie dla historyka-analityka. Pytaniem dla prognostyka zaś jest, co z tego może wyniknąć dalej. W pewnym sensie wracamy do 2006 r., kiedy rynkowi gracze mieli mniej więcej równe udziały w rynku, czym zresztą tłumaczono niski poziom konkurencyjności w Polsce. Różnica teraz jest taka, że „tłuste koty” są cztery, a nie trzy.
Oczywiście, można wymienić jeszcze kilka różnic. Choćby taką, że stawka MTR wynosi dzisiaj 4 grosze, a nie 60 groszy. Choćby taką, że rynek jest dzisiaj trudniejszy, a to wymusza na wszystkich bardziej agresywną postawę. Trzy koty zrzuciły sporo sadła, a Play nigdy nie osiągnie takiego samego obwodu w pasie.
Nawet jeżeli narodził się nowy oligopol, to w zupełnie nowych warunkach, niż kiedyś. Wzrost cen?... niekoniecznie. Klienci już się nauczyli nowego poziomu kosztów za mobilia i ewentualne, zgodne windowanie stawek raczej ma swój limit. Jest jeszcze regulator rynku, zawsze chętny udowodnić swoją przydatność.
Z drugiej jednak strony… Gdyby MTR miały znowu spaść – a to w perspektywie kilku lat wydaje się całkiem możliwe – to „dawny” Play rzuciłby się na taką okazję, jak wilk i znowu wydusił z rynku nieco wartości, by zdobyć więcej klientów. „Nowy” Play raczej będzie się cieszyć ze wzrostu marży detalicznej (czy zresztą dalszy spadek cen detalicznych znaczyłby wiele dla klientów?).
Play zrobił już na rynku swoje. Utył, włos mu się przerzedził, przybyło parę zmarszczek i sygnet na palcu. Czas na odcinanie kuponów.
No chyba, że polski rynek po raz kolejny pokaże swoją odmienność od tego co widzimy w innych krajach Europy. Czemu by nie?