Czekając na FTTH od T-Mobile

Czy to rozluźnienie spowodowane (jakże miłą) perspektywą długiego weekendu majowego, poprzedzonego wcześniej świętami Wielkanocnymi, spowodowało, że menedżerowie T-Mobile postanowili się nie stresować i opóźniają start oferty FTTH?

Jeśli tak jest faktycznie, to należy ich zrozumieć i są jak najbardziej usprawiedliwieni – wszak praca w korporacji musi być stresująca, moment oddechu – najlepiej w jakimś urokliwym miejscu lub/i miłym towarzystwie –  jest konieczny. Po naładowaniu akumulatorów można przystąpić do działań ze zdwojoną energią, by zaskoczyć konkurentów i klientów niekonwencjonalnym posunięciami i superofertą. Niestety, przyczyny, dla których T-Mobile wciąż nie wzbogacił oferty o usługi światłowodowe są  prawdopodobnie bardziej banalne.

Przypomnijmy, że Andreas Maierhofer, prezes T-Mobile Polska, jeszcze w końcu lutego deklarował, że FTTH pojawi się w ofercie operator na przełomie pierwszego i drugiego kwartału. Według mnie, to oznacza, że najpóźniej w kwietniu. Tymczasem mamy już maj, a więc de facto już środek drugiego kwartału.

W lutym zapewniano, że testy FTTH wśród pracowników T-Mobile potwierdzają prawie pełną gotowość do komercyjnego startu, a użytkownicy wykazują „wysoki stopień zadowolenia”. Ponieważ start jednak nie następuje należy przypuszczać, że nie wszystko jest rzeczywiście dograne – być może gdzieś szwankuje współpraca z Orange, z którym T-Mobile będzie wspólnie zarządzać ekipami montażowymi oraz instalacjami u klientów? A może testy na pracownikach okazały się nie do końca miarodajne, bo koledzy nie skrytykują pracy kolegów?

Wiadomo, że T-Mobile planowało dużą akcję marketingowo-promocyjną, która miała uświadomić klientów, że w portfolio ma nie tylko usługi mobilne. Może tutaj nie udało się wszystkiego dopiąć i to opóźnia start oferty FTTH?

Jakie są rzeczywiste przyczyny, menedżerowie T-Mobile zapewne nie powiedzą. Mogą nawet przekonywać, że od początku taki był plan. Ostatecznie nawet komentując pożar data center na Annopolu w Warszawie Andreas Maierhofer stwierdził, że T-Mobile i tak planowało konsolidację centrów danych, więc wypadek przyspieszyło tylko proces. Każde niepowodzenie, trzeba zawsze próbować przekuć w sukces.

Poślizg (na razie mały) ze startem FTTH nie ma dla T-Mobile większego znaczenia, choć zwłoka na pewno nie gra na korzyść. Patrząc na ostatnie wyniki Orange (z którego infrastruktury będzie w przeważającej mierze korzystał T-Mobile) widać, że największy w Polsce telekom coraz skuteczniej sprzedaje usługi konwergentne. Na pewno nie ma zamiaru łatwo oddawać klientów światłowodowych, których co kwartał pozyskuje 30-40 tys. Zapewne znajdzie sposób, by szybciej od hurtowego partnera docierać do klientów, którzy jeszcze nie mają łącza a T-Mobile pozostanie odbieranie abonentów kablówkom, ISP i... właśnie Orange. Na początku T-Mobile będzie trudno, a na większe ilości abonentów będzie musiał poczekać rok lub półtora, skoro większość potencjalnych klientów wiążą terminowe umowy z jakimś operatorem.

Start T-Mobile na rynku stacjonarnym pokaże, ilu lojalnych ma abonentów, gotowych korzystać z FTTH właśnie od niego, bo są tak oczarowani jakością usług i podejściem do klienta, że po prostu nie mogą nie skorzystać. To jednak pod warunkiem, że T-Mobile nie będzie konkurował cenowo, przed czym się zarzeka.

I oby tylko czekanie na ofertę FTTH od T-Mobile nie było czekaniem na Godota. 

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.