Dziś wykorzystywanie mobilnych urządzeń osobistych w pracy jest standardem. To z jednej strony sprzyja podnoszeniu efektywności pracowników, ale z drugiej zwiększa ryzyko cyberataków. Co powinny robić w tej sytuacji firmy?
Powinny mieć odpowiednią strategię. Przyjąć założenie, że mądre wykorzystywanie technologii mobilnych może podnieść efektywności pracowników, ale trzeba je wykorzystywać w sposób bezpieczny. Można to osiągnąć w bardzo prosty sposób: postawić pracownikom warunek, że może wykorzystywać służbowy smartfon do celów prywatnych, np. korzystania z Facebooka, ale musi zainstalować aplikację, która będzie zapewniać bezpieczeństwo. W ten sposób pracodawca może kontrolować i mieć wgląd, do czego jest wykorzystywane.
Jakie wyzwania przyniosą najbliższe lata, jeśli chodzi o cyberochronę urządzeń mobilnych?
Myślę, że coraz groźniejszy będzie phishing. To oczywiście nic nowego także w przypadku urządzeń mobilnych, ale będzie się nasilać. Dziś, jeśli chodzi o phishing, dość dobrze chronione są e-maile. Systemy pocztowe je rozpoznają. Gorzej wygląda w przypadku phishingu przez SMS.
Ostatnio głośno jest o ransomware, czyli programach wymuszających okupy. W przypadku uradzeń mobilnych może się wydawać, że to nie ma sensu, bo użytkownik w obliczu takiego żądania może po prostu wyrzucić urządzenia i kupić nowego smartfona. Problemem jest, że poprzez zaatakowane urządzanie cyberprzestępca może też zablokować np. dostęp do danych użytkownika w chmurze.
Był pan jednym z współzałożycieli i prezesem firmy Lacoon, którą przejął Check Point. Czemu zdecydował się pan sprzedać firmę?
Jednym z powodów było to, że chcieliśmy się szybciej rozwijać i Check Point nam to umożliwił. Byliśmy stosunkowa małą firmą, która miała kilkudziesięciu klientów, a musieliśmy konkurować ze znacznie większymi od siebie, jak FireEye. To była dobra decyzji i dziś mamy ponad 800 klientów. To spory progres, jak na dwa lata, a Check Point nieźle też za przejęcie zapłacił.
Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiał Marek Jaślan