Jak obecnie funkcjonuje cyfrowe państwo, boleśnie przekonali się operatorzy, którzy składali wnioski na dofinansowanie budowy sieci w pierwszym konkursie POPC. Zamiast przesyłać je drogą elektroniczną, musieli wydrukować obszerną dokumentacją, zapakować w paczki i udać się na pocztę. I wysłać je do instytucji, która ma w swej nazwie przymiotnik cyfrowa.
To, że w konkursie POPC będzie wykorzystana platforma ePUAP, było wiadomo na długo jeszcze przed ogłoszeniem zasad i naboru. Dziwi więc, że tak późno w Centrum Projektów Polska Cyfrowa zorientowano się, że coś szwankuje. Można przypuszczać, że nikt przed ogłoszeniem konkursu – symulując „warunki bojowe” – nie sprawdził, czy można elektroniczną platformę do tego celu wykorzystać. Trudno stwierdzić, czy w CPPC nie ma kadr zdolnych podołać takiemu zadaniu, czy też uwierzono w propagandę kolejnych e-ministrów, że ePUAP, to wspaniałe narzędzie. Bezustannie poprawiane i coraz bliższe perfekcji. A może po prostu zawiniło zwykłe lenistwo.
Oczywiście, ministerstwo cyfryzacji, czy nowa dyrektora CPPC mogą winę za zaistniałą sytuację zrzucić na swych poprzedników, którzy przygotowywali konkurs, tłumacząc, że przejęli „cały ten pasztet”. Jednak to nie do końca prawda.
Mimo wszystko problemy z ePUAP powinny być zauważone wcześniej, a podjęte środki zaradcze bardziej skuteczne. Generator wniosków, który miał ratować sytuację udostępniono zdecydowanie zbyt późno – ok. tydzień przed zakończeniem konkursu. W dodatku jego działanie też nie było pozbawione wad. Kiedy zaś operatorzy zaczęli zgłaszać problemy dyrektor CPPC nie odpowiedziała na podstawowe uwagi i stwierdziła, że problemu nie ma. Wypadło to źle i dopiero po pewnym czasie CPPC przyznało, że operatorzy problemów z generatorem sobie nie wymyślili. Ostatecznie okazało się, że trzeba wykorzystać... niezawodny papier.
Przy okazji prac nad generatorem resort cyfryzacji miał okazję przekonać się, że wprowadzanie informatyki do administracji, to nie bułka z masłem. To był tylko mały projekcik zwiastujący jednak skalę problemów, z którym będzie borykać się ministerstwo, cyfryzując administrację. Na początek minister cyfryzacji zlecił audyt techniczny platformy ePUAP.
Mimo informatycznej kompromitacji i wielu zastrzeżeń do zasad i wymogów 1. konkursu POPC na budowę sieci, wiele wskazuje, że zakończy się sukcesem, bo zainteresowanie okazało się nadzwyczaj duże. Przestrzegałbym przed ogłaszaniem „wielkiego zwycięstwa”, wedle zasady „liczy się wynik, a nie gra”. Byli bowiem operatorzy, którzy przez niewydolny system informatyczny, ostatecznie nie złożyli wniosków – do końca naiwnie wierzyli, że system zadziała.
Inni wskazują, że niedoskonałości działania generatora mogą mieć taki skutek, że będzie duża liczba wniosków, które nie przejdą oceny formalnej. Są też tacy, którzy twierdzą, że wiele z projektów może się zakończyć bankructwem beneficjentów, bo na właściwych obszarach inwestycyjnych zgodne z zasadami 1.1 POPC biznesu zrobić się nie da.
Niektórzy pytają, jak to możliwie, że konkurs POPC, w którego przygotowanie było zaangażowanych tak wiele instytucji – „tylko jeszcze kurii brakowało” – zrealizowany został tak źle? No cóż, jest takie przysłowie - „Gdzie, kucharek sześć, …”