Indagowani przez nas przedstawicieli operatorów rozważają dwa scenariusze embarga na sprzęt Huawei (abstrahując, czy rzeczywiście są takie intencje i stosowne do tego narzędzia prawne): eliminację z kontraktów na budowę sieci 5G oraz całkowity zakaz korzystania z produktów chińskiego producenta.
W tym pierwszym przypadku dominuje obawa o skutki czysto ekonomiczne. Eliminacja Huaweia oznacza mniejszą presję konkurencyjną na pozostałych głównych dostawców (Ericsson i Nokia), a zatem – według przedstawicieli operatorów – wyższe ceny sprzętu. Lukę na rynku mógłby wypełnić np. Samsung, który już podejmował (nieudane) próby wejścia na europejski rynek sieci mobilnych. Gdyby nawet chciał spróbować jeszcze raz, to zbudowanie pozycji w Polsce zajmie mu z pewnością co najmniej kilka lat.
Operatorzy korzystający z urządzeń Huweia w radiodostępie – w przypadku administracyjnego embargo – obawiają się kłopotów z kompatybilnością sprzętu różnych generacji dostarczanych przez innych dostawców. Zestandaryzowane urządzenia nie są jednak identyczne, co będzie miało znaczenie w pierwszej fazie wdrażania tzw. 5G, które realnie będzie tylko ewolucją LTE (LTE-Advanced, LTE-Advanced Pro), dopóki na rynku nie pojawią się urządzenia zgodne z architekturą 5G New Radio. Do tego czasu urządzenia kolejnych generacji muszą ze sobą współpracować. Eliminacja dotychczasowego dostawcy będzie stanowiła utrudnienie (chociaż nie trwałą barierę) techniczne.
Co ciekawe, ewentualność całkowitego usunięcia z zasobów sprzętu Huaweia nie jest postrzegana, jako krytyczny dla sieci kataklizm.
– Co pewien czas wymieniamy przecież, także na masową skalę, przestarzałe urządzenia w sieciach telekomunikacyjnych. To tylko kwestia czasu i środków – mówi przedstawiciel jednego z dużych telekomów, szacując, że w jego firmie zajęłoby to 2-3 lata.
Oczywiste, że wolałby on dokonywać swapu urządzeń z powodów technologicznych na bazie ekonomicznej kalkulacji potrzeb i możliwości finansowych. Nie z powodu administracyjnej decyzji. Za bardziej problematyczne uważa się wymianę sprzętu starszych generacji.
Sprawa korzystania ze sprzętu Huaweia może być kłopotliwa dla niektórych dostawców państwowej proweniencji, jak Exatel, czy NASK. Bardziej z powodów politycznych i wizerunkowych niż z powodów technicznych.
Warto zauważyć, iż w ciągu minionych 2 tygodni temperatura całej afery spadła. Analizują ją ciągle (na zasadzie medialnej inercji) krajowe i zagraniczne publikatory, ale brak nowych doniesień, które mogłyby podsycać zainteresowanie. W zasadzie ostatnia (umiarkowanie) konkretna dla rynku informacja, to zapowiedź wiceministra Karola Okońskiego o inwentaryzacji sprzętu sieciowego chińskich dostawców w polskich zasobach teleinformatycznych.
Może właśnie dlatego – choć cała sprawa daleka jest jeszcze od rozwiązania i można się spodziewać niejednego zwrotu – dzisiaj z branży telekomunikacyjnej można usłyszeć bardziej optymistyczne komentarze niż w poprzednim tygodniu. Że sprawa, a przynajmniej jej pierwsza odsłona, może się zakończyć tylko rekomendacjami Ministerstwa Cyfryzacji odnośnie bezpieczeństwa wykorzystywanego w polskich sieciach sprzętu (może z cichym zaleceniem przeglądu i wymiany sprzętu w sieciach rdzeniowych). W ten sposób zakonkludowano by w „miękki” sposób dotychczasowe podejrzenia, doniesienia i wydarzenia związane z chińskimi produktami.