W brytyjskiej ustawie o gospodarce cyfrowej nie znajdzie się zapis, że 30 Mb/s, to minimalna prędkość internetu stacjonarnego. Na przeszkodzie stanęły ogłoszone w kwietniu przez premier Theresę May czerwcowe wybory parlamentarne.
Projekt przygotowanej ustawy zakładał, że szerokopasmowy dostęp do internetu stanie się usługą powszechną, a minimalna prędkość w 2020 r. wynosić to 10 Mb/s. W lutym Izba Lordów, zajmując się projektem, zaczęła forsować poprawkę, która podnosiłaby tę prędkość do 30 Mb/s. Rząd i brytyjski regulator Ofcom oponowali i twierdzili, że minimalną prędkość będzie można ustawowo podnosić podczas ewentualnych nowelizacji.
Wyznaczenie przez premier May wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii na czerwiec sprawiło, że prace nad ustawą muszą ulec przyspieszeniu i nie ma czasu na dalsze spory i przekonywanie się stron. Stąd – jak informuje „Financial Times” – zrezygnowano z zapisu o 30 Mb/s i o roku 2020. Zamiast tego pojawi się zapis, że minimalna ustawowa prędkość będzie podnoszona, gdy 75 proc. gospodarstw domowych będzie miało łącza o przepływności min. 10 Mb/s.
Wszystko wskazuje na to, że ustawa zostanie uchwalona w tym tygodniu.