18 czerwca średnia wylicytowana cena bloku 2x5 MHz w paśmie 800 MHz przekroczyła w 180 mln euro. Od tego momentu można powiedzieć, że zaczęło być drogo.
Przed tygodniem średnia cena bloku przekroczyła poziom 169,8 mln euro, czyli skorygowaną o liczbę ludności średnią wartość uzyskaną za 2x5 MHz w aukcjach, które odbyły się w Finlandii, Czechach, Grecji i Belgii. W czwartek było to już 182,7 mln euro, czyli więcej niż skorygowana cena uzyskana w Grecji.
W piątek łączna wartość najwyższych ofert złożonych na bloki pasma 800 MHz i 2600 MHz wyniosła ponad 4,273 mld zł. Wylicytowana łączna wartość bloków 800 MHz jest o 204,8 proc. wyższa od łącznej ceny wywoławczej. W przypadku pasma 2600 MHz tak liczony wzrost wyniósł 32,5proc.
W ostatnich dniach w komentarzach analityków do wyników aukcji poza stwierdzeniem, że są zaskoczeni poziomem cen zaczęła pojawiać się uwaga, że średnie przychody operatorów od klienta (ARPU) w Polsce są niższe niż na Zachodzie oraz, że ceny transmisji danych są u nas niższe niż w wielu innych krajach. Tego samego argumentu używają w rozmowach przedstawiciele telekomów komentując - nieoficjalnie - to co dzieje się w aukcji. Obie grupy uzasadniają w ten sposób tezę, że ceny w aukcji są już stanowczo za wysokie.
Wspomniany argument może okazać się chybiony. Według danych GUS, od jakiegoś czasu średnie koszty usług telekomunikacyjnych rosną i tak na prawdę nie wiemy, na jakim poziomie się zatrzymają. Z kolei zagranicą dotychczasowe ceny usług wcale nie muszą się utrzymać i mogą spaść. Dobrze to widać we Francji, gdzie pojawienie się w styczniu 2012 r. czwartego gracza sprawiło, że ceny usług są wyraźnie niższe niż było w chwili, gdy w grudniu 2011 r. rząd w Paryżu sprzedawał pasmo 800 MHz i za sześć bloków 2x5 MHz uzyskał w sumie 2,629 mld euro. By w polskiej aukcji było tak drogo, jak we Francji blok 2x5 MHz w paśmie 800 MHz musiałby dziś kosztować 256,5 mln euro.