Aukcja 5G, KSC, PKE są dla operatorów jak yeti

Regułą się staje, że wszystkie ważne kwestie prawno-instytucjonalne związane z telekomunikacją procedowane są bardzo opieszale. Czy ten trend odwróci namaszczony w końcu na ministra cyfryzacji Janusz Cieszyński?

TELKO.in

Kiedy w grudniu ubiegłego roku przed Świętami Bożego Narodzenia Jacek Oko, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej, ogłaszał start pierwszych konsultacji aukcji pasma C, niemal za pewnik przyjęto, że w 2023 roku aukcja ta w końcu dojdzie do skutku. Plan regulatora był taki, że w sierpniu częstotliwości będą już rozdzielone. Wydawało się wówczas, że sprawy po prostu już dłużej przeciągać się nie da.

Teraz, gdy urząd ogłosił kolejne konsultacje, ta pewność mocno spadła. Teoretycznie poślizg ma być nieznaczny. Obecne zapowiedzi mówią o przydziale częstotliwości w ostatnim kwartale tego roku. Dziś jednak niewielu by się zdziwiło, gdyby i tego terminu nie udało się dotrzymać. A więc aukcja 5G w 2024 roku? Dlaczego nie?

Od dłuższego czasu regułą jest, że wszystkie ważne kwestie prawno-instytucjonalne związane z telekomunikacją procedowane są bardzo opieszale, a instytucje za to odpowiedzialne niespecjalnie przejmują się terminami. Dotyczy to nie tylko aukcji 5G. Rekordy czasowe w procedowaniu bije nowelizacja ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa (KSC). W tym przypadku prawdopodobnie nawet świeżo mianowany minister cyfryzacji nie wie, kiedy zostanie uchwalona. Trudno też dziś, po dziesiątkach dyskusji, przewidywać jaki będzie jej ostateczny kształt. A są to kwestie zasadnicze dla rynku.

Podobnie jest z ustawą Prawo Komunikacji Elektronicznej (PKE). Pytani przy okazji różnych konferencji przedstawiciele Ministerstwa Cyfryzacji, a potem Departamentu Telekomunikacji KPRM, kiedy można się spodziewać uchwalenia – owszem, podawali zazwyczaj terminy, które jednak potem były przesuwane. Jeden z przedsiębiorców telekomunikacyjnych reprezentujących sektor MSP, z którym ostatnio rozmawiałem, stwierdził, że dla niego PKE jest trochę jak yeti. Mówi się o nim praktycznie na każdej konferencji branżowej, ale on już się przestał tym interesować, bo efektów wciąż nie widać. Stwierdził, że zacznie się w temat PKE bardziej zagłębiać, gdy realnie stanie przed koniecznością wdrażania przepisów nowego prawa i ucichnie szum towarzyszący takim zapisom jak lex pilot.

Co jest przyczyną tego imposybilizmu, który ogarnął decydentów w obszarze telekomunikacji? Niekompetencja, lenistwo, brak wizji, obiektywne trudności, złośliwość rzeczy martwych, pech?

Jakakolwiek byłaby odpowiedź, w ostatnim czasie decydenci od telekomunikacji kompromitują się w oczach przedsiębiorców. Ewidentnym tego przykładem jest ciągle trwająca inwentaryzacja sieci. Chyba już nikt w branży nie wierzy, że na podstawie danych o infrastrukturze (które ciągle jeszcze zbiera UKE) powstały raport o rynku będzie miał wiele wspólnego z rzeczywistością. Nikt też nie ma pewności, czy UKE poradzi sobie z poprawnością narzędzia informatycznego do zbierania danych do sierpnia, kiedy ma się odbyć następna inwentaryzacji.

Niewielu też wierzy, że z tego odrętwienia wyrwie administrację namaszczony w końcu na ministra cyfryzacji Janusz Cieszyński. A może warto być optymistą, bo ten – wbrew trendowi – pozytywnie wszystkich zaskoczy?

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.