Obywatele nie lubią nadmiaru wież, masztów i kabli, ale nie zdają się sobie sprawy, jak bardzo sprzyja to jakości usług telekomunikacyjnych, z których korzystają. Mimo tego, ja przekornie będę przekonywał, że sieci 5G w Polsce, jak mało co, nadawałyby się do – nawet odgórnie wymuszonego – współdzielenia. Opublikowanie w poprzednim tygodniu projektu Strategii 5G dla Polski skłania do rozważań, jak tę strategię optymalnie realizować. M.in. jak zaprogramować budowę odpowiedniej infrastruktury.
Konkurencja infrastrukturalna na rynku telekomunikacyjnym jest dobra. Z punktu widzenia abonenta gwarantuje wysoką jakość usług, a z punktu widzenia operatora pozwala konkurować czymś więcej niż tylko ceną. PKB też szybciej rośnie, kiedy powstają cztery sieci komórkowe zamiast jednej.
Że jako kraj się wleczemy w ogonach różnych rankingów nasycenia usługami szerokopasmowymi, wynika nie tylko z tego, że jesteśmy biedni i zapóźnieni. Także z tego, że struktura geograficznego rozlokowania Polaków nie sprzyja rozbudowie infrastruktury telekomunikacyjnej. Tam, gdzie w Polsce jest dostatek infrastruktury, jakość usług telekomunikacyjnych zwykle jest wysoka. Jak ktoś chce się dowartościować niech zajrzy do bieżącej oferty BT w Wielkiej Brytanii i poważnie zaduma nad topową ofertą szerokopasmową o przepływności 76 Mb/s (za 40 funciaków miesięcznie dodam). Ale to tylko jedna strona medalu.
Druga, to dobrze ponad 20 tys. „sajtów” sieci mobilnej w Polsce oraz plątanina kabli – o różnym stopniu estetyki – na klatkach schodowych domów w dużych miastach. To również ciągłe dyskusje z lokalnymi społecznościami i zarządcami budynków o nowych inwestycjach, z właścicielami gruntów i pasywnej infrastruktury o dostępie, czy wreszcie z zapaleńcami (czyżby tylko z nimi?) o normach natężenia pola elektromagnetycznego. I rosnąca frustracja części społeczeństwa, że w imię mitycznej „agendy cyfrowej”, znowu ktoś wie najlepiej, co jest dla nich dobre. Dlatego o współdzieleniu infrastruktury przez telekomy należy myśleć coraz więcej.
Budowa nakładkowych sieci nie wynika przecież tylko (a nawet głównie) z chęci zapewnienia najwyższej jakości usług klientom. Wynika z faktu, że własną siecią najelastyczniej się posługiwać. Bez konieczności trudnej współpracy z innymi telekomami. Jak to uczenie ujęła kiedyś jedna z prominentnych osób na rynku: „telekomy wolą się zamykać w swoich silosach biznesowo-technologicznych”. Wolno im, ale władzy publicznej wolno dostrzegać również inne przesłanki i forsować nowe modele działania.
Ja bym dzisiaj nie przesądzał, co jest najlepsze dla całego rynku telekomunikacyjnego: operatorów oraz ich klientów. Parafrazując innego klasyka: „Pan Bóg ma na ten temat sprzeczne raporty od swoich analityków”. Nie zakładając ex cathedra, że współdzielenie sieci jest najlepsze, warto by sprawdzić, czy chociaż jest dobre. Budowa 5G nadaje się do tego, jak mało co.
Jeżeli faktycznie odpowiednie zagęszczenie tej sieci oznacza 20 tys. nadajników per każdy operator, to znaczy potrzebujemy circa 55 tys. nowych nadajników – jakieś 2,5 raza więcej, niż jest dzisiaj. Mnie się to wydaje nierealne. Nie z powodów technicznych, ile formalnych, prawnych i biznesowych. Abstrahując od tego, że polskie miasta zaczną wyglądać, jak w Azji Południowo-Wschodniej, czym się obecnie ekscytuje w mediach społecznościowych inny popularny działacz rynkowy (pozdrawiam!).
Według mnie, sieć 5G w Polsce będzie potrzebna przede wszystkim do rozwiązań IoT. Nacisk na usługi mobilnego dostępu do internetu będzie słabł. Moduł M2M nie generuje dużego wolumenu danych. Wiem, tych modułów rzekomo mają być dziesiątki i setki milionów. Ale ja uwierzę, jak zobaczę. Internet Rzeczy, to na razie piękna obietnica dostawców technologii, a nie takie już obietnice przez 15 ostatnich lat słyszałem. Tymczasem można oszczędnie planować infrastrukturę pod te zastosowania.
I przy okazji sprawdzić, czy ze współdzielenia sieci nie ma większych korzyści, niż się nam wydaje.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.