Żyjemy w bardzo nieprzewidywalnym kraju. Kto by się spodziewał pod koniec ubiegłorocznych wakacji – kiedy UKE „ostatecznie” zadecydował, że rozdział pasma 3,4–3,8 GHz na 5G odbędzie się w formie aukcji – że latem następnego roku będziemy wiedzieć znacznie mniej o dystrybucji tych częstotliwości niż wówczas?
Przecież aukcja 5G miała już być historią (ostateczny termin zakończenia określony był na 30 czerwca), a przedstawiane rok temu przez regulatora argumenty i scenariusze wydawały się „trzymać kupy”.
Teraz zaś z niedawnej wypowiedzi dla PAP p.o. prezesa UKE Krzysztofa Dyla wiemy, że wracamy do punktu wyjścia i nawet nie jest pewne, czy częstotliwości z zakresu 3,4–3,8 GHz będą rozdzielone w formie aukcji czy inaczej. No, ale przynajmniej fajnie, że UKE kupił sobie za blisko 0,5 mln zł nowy system do obsługi aukcji. Chłopaki i dziewczyny z działu informatycznego i częstotliwości będą się przynajmniej mieli czym pobawić, a wydatek i tak pewnie pokryją operatorzy, bo może uda się tak skonstruować nowe warunki postępowania, że te pół miliona złotych będzie niczym drobne na waciki.
Z wypowiedzi Krzysztofa Dyla można też wnioskować, że mało realne jest rozdzielenie pasma 3,4–3,8 GHz do końca tego roku (bo wymagane jest przygotowanie nowej dokumentacji i przeprowadzenie postępowania konsultacyjnego), a o czym solennie zapewniał Marek Zagórski, minister cyfryzacji.
Ten termin jednak przestał być ważny, bo w międzyczasie stał się cud: wszyscy MNO w Polsce zaczęli świadczyć usługi 5G mimo, że aukcja 5G się nie odbyła. I czy ktoś przewidywał taki rozwój sytuacji pod koniec ubiegłorocznych wakacji? To tylko potwierdza słuszność powiedzenia, że życie jest nie tylko brutalne, ale także „full of zasadzkas”.
Prędzej już można było przewidzieć, że urzędujący rok temu prezes UKE nie dotrwa do końca swojej kadencji, choć Marcin Cichy kilka miesięcy temu – przynajmniej podczas branżowych konferencji – tryskał humorem i zadowoleniem z siebie. Jednak koronawirus i Tarcza Antykryzysowa popsuły mu szyki a Komisja Europejska wszczęła właśnie procedurę o naruszenie prawa UE wobec Polski w związku ze skróceniem kadencji prezesa UKE. Co ciekawe, resort cyfryzacji, forsując przepisy, które umożliwiły odwołanie Cichego, przekonywał, że teraz wybór prezesa UKE będzie podlegał procedurze konkursowej. Jak rozumiem – miało być bardziej przejrzyście. No i rzeczywiście konkurs został ogłoszony, ale czy jest bardziej przejrzyście? Nie wiemy, kto się ubiega o stanowisko, kiedy będzie nowy prezes, ani jak przebiega ocena. Na, ale mamy konkurs i się rozumie, że jest lepiej. A przejrzystość przecież można pojmować różnie.
Ale jak tu spodziewać się przejrzystości i sprawnego przeprowadzenia konkursu na prezesa UKE, kiedy Centrum Projektów Polska Cyfrowa nie ujawnia, kto startuje w konkursach POPC o dotację na budowę sieci. Konkurs zakończył się w końcu kwietnia, wpłynęło 35 wniosków na 22 obszary i po ponad dwóch miesiącach mamy podane rozstrzygnięcia na 12 obszarów (z czego na 11 nie było kontroferty). Iście szalone tempo oceny. W CPCC chyba głęboko wierzą, że wybory prezydenckie wygra Andrzej Duda, który w ogłoszonej w Sulęcinie Karcie wolności w sieci właśnie obiecał doprowadzenie światłowodów do każdego domu w Polsce. A ponieważ jego ewentualna kadencja potrwałaby kolejne pięć lat, w CPPC z oceną wniosków nie muszą się spieszyć. Potem będą mogli dyscyplinować operatorów (grożąc odebraniem części dotacji), by pospieszyli się z inwestycjami, aby prezydent mógł powiedzieć, że dotrzymał obietnicy.
I tylko proszę mi nie wmawiać, że to całe zamieszanie, zasadzki i trudne do przewidzenia zwroty sytuacji, to efekt pandemii COVID-19.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.