Podczas wczorajszej dyskusji w Senacie na temat ułatwienia dla lokalizacji wolnostojących masztów antenowych padło podejrzliwe pytanie, czy „aby to nie jest wprowadzanie tylnymi drzwiami 5G?”. Nie wiem, czy to zadecydowało, że Senat ustrzelił ułatwienie inwestycyjne, niemniej to nieszczęsne 5G staje się najbardziej napiętnowaną technologią telekomunikacyjną, o jakiej kiedykolwiek słyszałem.
Na całym świecie temat żyje już kompletnie własnym życiem. Nikogo nie interesuje, że w paśmie 3,5 GHz od dawna działają sieci rozsiewcze (WiMAX), że nawet w groźnym i zabójczym paśmie mikrofalowym działały już sieci rozsiewcze (LMDS). Nikt się nie przytranżala do nadajników LTE w niewiele niższym paśmie 2,6 GHz, czy do kierunkowych anten WiFi 2,4/5 GHz. Żadne z tych pasm i technologii nie generuje pól torsyjnych, ani nie zwiększa zachorowalności na nowotwory. Tylko to nieszczęsne 5G zbiera joby.
Dlaczego tak sie dzieje, to pytanie do psychologa społecznego. Zapewne ma to związek z rosnącym poczuciem zagrożenia, spadkiem zaufania do państwa i autorytetów oraz łatwością (współ)dzielenia emocji w dobie mediów społecznościowych. Poglądy o szkodliwości 5G podzielają zatem nawet osoby z wyższym wykształceniem technicznym.
Takie emocje wymagają „czarnego luda”, więc się go jakoś wybiera – raczej nie kierując się wiedzą, a już na pewno nie logiką. Logicznie bowiem rzecz ujmując, jeżeli 5G ma być zabójcze, to równie zabójcze są wszelkie inne technologie mobilne i je również należałoby zwalczać. Ale co toto to nie. Nie słyszałem, by którykolwiek z aktywistów anty-5G był gotów pozbawić się mobilnego internetu, dzięki którym może nadawać transmisje z Sejmu. Całkiem sprytnie wybrali sobie do bicia technologię, której dziś realnie nie ma, więc można ją kontestować, nie zmuszając ani siebie, ani nikogo do trudnych wyborów: życie, czy łączność mobilna? Mogliby się zdziwić uśrednioną opinią na tak postawiony dylemat.
Że to 5G jest bite, mogą sobie pogratulować dostawcy technologii, operatorzy sieci komórkowych oraz politycy, którzy od kilku lat trzepią mózg opinii społecznej, jaka to cywilizacyjna zmiana i dobrodziejstwo pod postacią 5G nadciąga. Że to tylko większe zasoby radiowe do wykorzystania i wyższa efektywność nie jest tematem odpowiednio seksi. Taka jest logika publicznego działania wyżej wymienionych kręgów. Ja to rozumiem, choć my zawsze jesteśmy sceptyczni, co do rozdmuchanych obietnic i oczekiwań wobec 5G. W podobnym duchu komentował na naszych łamach Witek Tomaszewski (pewnie dlatego, że to były dziennikarz – pozdrawiam!). Drugą stroną „pompowania” tematu jest bowiem uruchomienie mechanizmu społecznej kontry. Mit można dmuchać, ale bez kontroli, gdy staje się czarny.
I co z tego wynika? Nic. Globalna branża technologiczna prawdopodobnie nie zmieni polityki komunikacyjnej. Trzeba będzie po prostu wytrzymać napór „elektrosceptycznych”, którzy sami stracą paliwo, kiedy sieci 5G ruszą i okaże się, że nasze mózgi się jednak nie podgrzewają. Niemniej zapewniam wszystkich, którzy polubili ten folklor, że nic straconego – wtedy na warsztat pójdzie 6G, bo przecież branża technologiczna nie odmówi nam kolejnej generacji technologii, ani nowych związanych z nią obietnic.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.