Na rynku, na którym – najmarniej licząc – pięć podmiotów prowadzi warte setki milionów złotych projekty budowy FTTH, Netia „bawi się” w podłączanie greenfieldów i wyciskanie ostatnich megabitów z miedzianych łączy. Jak długo może to dawać biznesowy rezultat?
Informacja o wprowadzeniu do oferty szerokopasmowego dostępu 2 Gb/s, to dla mnie przejaw schizofrenii, w którą Netia z musu popadła kilka lat temu. Z jednego strony co jakiś czas krzyczy głośno o najwyższych przepustowościach: najpierw 900 Mb/s, potem 1 Gb/s a teraz o 2 Gb/s – bo wie (uważa?), że to dzisiaj ważne.
Z drugiej strony jej przedstawiciele, dociśnięci do ściany, nie mają wyboru jak przyznać, że sieć muszą rozwijać w maksymalnie efektywny sposób: prowadząc bardzo selektywne inwestycje stricte optyczne, i wyciskając ile się da ze skrętki miedzianej. Swoją drogą jestem ciekaw, ile z tych „zbondowanych” i „zwektorowanych” par miedzianych Netii rzeczywiście daje gigabitowe przepływności? W końcu to jest nadal podatny na zakłócenia i długość linii xDSL.
Kiedy zaczynają się takie rozmowy (nie tylko z Netią), to zawsze zaczyna się gadanie o „realnych potrzebach użytkownika”, „wystarczającej do wszelkich zastosowań przepływności” oraz o „wyjątkowej ofercie kontentowej”. I to jest wszystko prawda. Ale prawdą jest też, że na dłuższą metę – przy podobnej ofercie cenowej – niższe przepływności będą musiały przegrać z wyższymi. Bo podstawą oferty telekomunikacyjnej jest szerokopasmowy dostęp, a nie abonament Netfliksa, Disney+, czy wszystkie kanały Polsatu razem wzięte w podstawowym pakiecie.
Przykładem może być UPC, któremu Orange nadbudował sieć światłowodem. I choć UPC nie schodzi z rynku, to wyznaczyło jasny cel: modernizacji sieci kablowej do FTTH. Polski Światłowód Otwarty, który przejął ciężar inwestycji, zdobył na to 5 mld kredytu, a teraz jeszcze solidnie wsparł się środkami z KPO.
Nie wiem, czy Netia jest w mniejszym stopniu nadbudowana konkurencyjnymi światłowodami, czy po prostu zarząd spółki nie jest w stanie przekonać głównego właściciela do konieczności modernizacji infrastruktury. Warto przypomnieć, że operator był już w podobnej sytuacji 10 lat temu, kiedy ówcześni właściciele także nie chcieli zrozumieć, czym jest ewolucja technologii na rynku dostępowym. Jeszcze bardziej jaskrawy przykład, to Orange, który także pchał pieniądze w VDSL, kiedy rynek dookoła mu uciekał. Wreszcie się jednak ocknął, wydał kilka miliardów na FTTH i dzisiaj nadaje ton. Czy to się w Excelu Orange’owi ściśle spięło? Nie wiem. Nie wykluczam, że się nie spięło i nie zepnie. Tylko, że excelowe myślenie o „ma” i „winien” z perspektywą trzech miesięcy, a nawet trzech lat, to też jest spore ryzyko. Oby Netia nie ocknęła się za późno, bo wtedy nie pomoże jej nawet boginii nieziemskiej rozrywki.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.