Są wątpliwości, czy wolno karać za „wzmocnioną" stację telefonii, jeśli jej budowa nie wymagała formalności. Naczelny Sąd Administracyjny w składzie siedmiu sędziów rozstrzygnie, czy karać operatora telefonii komórkowej, jeżeli dołożył kolejne anteny na maszt, zbudowany na mniejszą skalę, więc bez skomplikowanych formalności – pisze Rzeczpospolita.
Zaczęło się od tego, że powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Opolu skontrolował budynek i ustalił, że na dachu stoi maszt telefonii komórkowej o wysokości do 3 m. Powstał w 2013 r., a rok później został rozbudowany o trzy dodatkowe anteny. Wtedy inspektor nie dopatrzył się tu uchybień, ale w 2015 r. do urzędu miasta wpłynęło pismo Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przeciwdziałania Elektroskażeniom „Prawo do życia" w Rzeszowie ws. nielegalnej budowy stacji telefonii komórkowej, z wnioskiem o dopuszczenie jej do udziału w postępowaniu. Wówczas nadzór nakazał przeprowadzenie postępowania środowiskowego i sprawdzenie, jak stacja wpływa na otoczenie. Operator tego nie zrobił, więc wydano nakaz rozbiórki stacji. Zdaniem nadzoru legalizacja rozbudowy nie była możliwa, bo stacja naruszała miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Wojewódzki inspektor nadzoru budowanego (WINB) był podobnego zdania.
W tej sytuacji operator wystąpił ze skargą do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu, a ten uchylił decyzje nadzoru. Spór eskalował. Do nadzoru wpłynęło żądanie najpierw ogólnopolskiego stowarzyszenia, a potem mieszkańców budynku o ukaranie operatora za nielegalne użytkowanie „wzmocnionej" stacji. Powiatowy inspektor nałożył na operatora karę w wysokości 25 tys. zł. Wtedy spółka (operator) złożyła zażalenie do WINB, a ten umorzył postępowanie w sprawie nałożenia kary. Stowarzyszenie odwołało się do WSA. WSA podzielił jednak opinię WINB i nie uwzględnił skargi. Teraz sprawie przyjrzy się NSA, którego zdaniem rzeczywiście orzeczenia w takich sprawach są różne i trzeba raz na zawsze wyjaśnić.