Rzekomą szkodliwość pól elektromagnetycznych wytwarzanych przez sieci komórkowe do niedawna określano mianem „wymysłu skrajnych ekologów". Niespodziewanie jednak sprawą zainteresował się rząd – pisze Dziennik Gazeta Prawna.
Przed kilkoma dniami w ramach działalności Biura Dialogu i Inicjatyw Obywatelskich Kancelarii Prezydenta RP odbyło się spotkanie minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej i przedstawicieli mieszkańców protestujących przeciwko inwestycjom telekomunikacyjnym. Niespodziewanie pojawił się pomysł powołania zespołu, który ma się zająć przygotowaniem założeń nowej ustawy, która ureguluje zasady budowy sieci komórkowych z uwzględnieniem pól elektromagnetycznych.
Barbara Całdzińska-Calik, wiceprezes Fundacji Instytut Badań Elektromagnetycznych im. Jamesa Clerka Maxwella, przekonuje gazetę, że to naprawdę jest poważne zagrożenie dla zdrowia ludzi. Jak bardzo, nie wiemy, bo nie prowadzi się w Polsce żadnych badań. Nie ma nawet ośrodków medycznych wyspecjalizowanych w diagnozowaniu schorzeń związanych z tym promieniowaniem. Ale fundacja dostaje od ludzi masę sygnałów, e-maili, telefonów o problemie. Niektórzy wręcz przyjeżdżają do nas z prośbą o pomoc medyczną.
O tym, że problem jest realny, a nie wyimaginowany, świadczy też niedawny raport NIK, który wskazywał, że brak u nas jasno określonych przepisów. W efekcie w niektórych przypadkach oddziaływanie stacji telefonii komórkowej nawet o 800 proc. przekraczało normy. Inspektorzy w opublikowanym pod koniec 2015 r. dokumencie stwierdzili, że część stacji bazowych telefonii komórkowej funkcjonuje bez analizy ich oddziaływania na sąsiednie nieruchomości.
Branża telekomunikacyjna obawia sie, że wprowadzanie kolejnych ograniczeń w budowie masztów i baz naprawdę zastopuje inwestycje.
Więcej w: Wysokie napięcie wokół masztów (dostęp płatny)