Projekt ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa spotkał się z miażdżącą krytyką – zdaniem ekspertów chodzi o cele polityczne, a nie merytoryczne. Teraz do grona powątpiewających w jakość merytoryczną projektu dołączyły niektóre resorty.
Ministerstwo Sprawiedliwości uważa, że zastosowane w projekcie odwołanie do dostawcy należy zastąpić odwołaniami do sprzętu i oprogramowania. Zagrażać polskiemu cyberbezpieczeństwu – zdaniem Zbigniewa Ziobry – może bowiem niedoskonały sprzęt, a nie poszczególni przedsiębiorcy. Twierdzenie Zbigniewa Ziobry jest w zasadzie zbieżne ze stanowiskiem chińskiego Huaweia oraz wielu ekspertów rynku telekomunikacyjnego i organizacji biznesu.
„Ponadto projektowany przepis budzi wątpliwości, gdyż zastosowano w nim szereg nieostrych i niedookreślonych zwrotów, np. »wpływ«, »znajdować się pod wpływem«, »prawdopodobieństwo«, »zdolność ingerencji państwa w swobodę działalności gospodarczej dostawcy sprzętu lub oprogramowania« (za taką ingerencję można uznać np. działania organów podatkowych czy inspekcji sanitarnej). Dyskusyjne jest przy tym również podnoszenie kwestii oceny »prawodawstwa tego państwa w zakresie ochrony praw obywatelskich i praw człowieka« ze względu na ogólność, a co za tym idzie możliwość bardzo szerokiej interpretacji” – wskazuje w swej opinii MS. W zasadzie chce więc odpolitycznienia procedury oceny poszczególnych dostawców.
Z kolei Ministerstwo Spraw Zagranicznych zauważa, że planowany 5-letni okres na wymianę sprzętu od „niebezpiecznych” dostawców może być niewystarczający. W wielu państwach, które pracują nad swoimi modelami cyberbezpieczeństwa, przewidziany jest co najmniej 7-letni okres na wycofanie sprzętu, który zostanie uznany za zagrażający państwu.
Więcej w: Huawei ma stronników w rządzie (dostęp płatny)